Pożegnanie
Nieść chętną pomoc bliźnim. Nie bać się mówić prawdy, tylko umiejętnie rozmawiać nawet z wrogiem – tak o tym, co dla niej najważniejsze w życiu, mówiła w spocie pod hasłem "Łączą nas wartości" z okazji 75. rocznicy wybuchu powstania warszawskiego. I przez całe życie tym zasadom, nie tylko jako harcerka w kolejnym pokoleniu (dla niezorientowanych – pierwsze zdanie to fragment Przyrzeczenia harcerskiego) była wierna.
"Sosenka" – Zofia Sosnowska, po mężu Czekalska, urodziła się w Tomaszowie Mazowieckim 6 lipca 1923 roku. Z rodzicami, Władysławem i Pauliną oraz młodszym o dwa lata bratem Jerzym mieszkali na Brzustówce. Ukończyła tylko szkołę podstawową, bo na jej dalszą edukację – choć o niej marzyła – rodziny nie było stać. Jako 16-latka trafiła do pracy na postrzygalni w fabryce włókienniczej, nocami zaś robiła na drutach sweterki, które wymieniała na żywność. W czerwcu 1944 roku podjęła decyzję o wyjeździe do Warszawy. Tam był już działający w konspiracji jej przyszły mąż, Czesław. Był 6 sierpnia, gdy jej brat brał w Tomaszowie ślub, ona zaś stanęła przed dowództwem zgrupowania "Chrobry II". W jego ramach została łączniczką Centralnej Składnicy Aptecznej odcinka zachodniego. Po kapitulacji trafiła do szpitala dla jeńców wojennych Stalagu Zeithain. Po wyzwoleniu w połowie maja 1945 roku osiadła w Warszawie, w listopadzie tegoż roku wzięli z Czesławem ślub.
Ostatecznie jednak on wyemigrował. Ona skupiła się na nowej pasji. Biuro Projektów Zabawkarskich w Cepelii zaangażowało ją jako projektantkę. Przez lata – nie mając żadnego wykształcenia, za to ręce sprawne od haftu i dziergania oraz głowę pełną pomysłów – zawodowo tworzyła wzory i techniki będące podstawą produkcji dla wielu spółdzielni zabawkarskich. Później zdecydowała się to kontynuować w swojej domowej pracowni. Spod jej rąk wyszły misie, liczne w zbiorach Muzeum Powstania Warszawskiego (gdzie również prowadziła warsztaty zabawkarskie), a także między innymi dywany, poduszki, kapelusze, szaliki, czapki czy sukienki. Wykonywała też stroje na zamówienie teatrów. Sama siebie nazwała żartobliwie pracoholiczką. Wciąż aktywna, pełna energii i, jak podkreśla każdy, cudowna, ciepła osoba o wyjątkowym uśmiechu.
Również żartobliwie od lat miała w zwyczaju "oburzać się" na odśpiewywanie jej przy kolejnych urodzinach "Sto lat". – Jakie sto?! Tyle mam projektów... Przecież nie zdążę wszystkiego... Niestety, już faktycznie nie zdąży...
Zofia Czekalska, niespełna dwa miesiące przed 101. urodzinami, zmarła we wtorek, 14 maja. Jak podkreślono w informacji opublikowanej przez MPW: Wielka Przyjaciółka Muzeum, która wspierała i była zawsze, niezmiennie dla wszystkich, którzy Jej potrzebowali. Zosieńko Kochana, dziękujemy za wszystko, spoczywaj w pokoju! Cześć jej pamięci.
Bliskim pani Zofii składamy serdeczne wyrazy współczucia.
wk