– mówi Paweł Abratkiewicz, który został trenerem kadry Kazachstanu. – Łyżwiarstwo towarzyszy mi praktycznie od dziecka. Nadal z nim zostaję mówi "Abraś".
– Został pan zwolniony ze stanowiska trenera polskiej kadry po najlepszym sezonie w historii. Polscy łyżwiarze zdobyli 10 medali imprez międzynarodowych, a zarząd PZŁS rozstał się z panem. Od tamtego czasu minęło już ponad pół roku, ale pewnie nadal jakaś zadra pozostała?
– Chyba nigdy nie zrozumiem tej decyzji. Jakiś żal pozostał, ale życie napisało taki scenariusz i trzeba to zaakceptować. Dziwiłem się ja i wiele osób w środowisku łyżwiarskim w Polsce, ale też na całym świecie. Miałem możliwość pracować tylko dwa lata, nie dostałem nawet jednego cyklu olimpijskiego. W tak krótkim czasie nie da się z łyżwiarzy z piątej dziesiątki na świecie zrobić pierwszej dziesiątki. Zawodnicy muszą mieć świadomość, że bez ciężkiej pracy nic się nie osiągnie. Kiedy zaczynałem pracę z kadrą Rosji, na początku nie było żadnych sukcesów. Jednak dali mi kredyt zaufania. Pierwsze medale przyszły w trzecim sezonie pracy. Miałem tam zostać na cztery lata, a byłem trenerem przez 12 lat. Rozstałem się z federacją rosyjską z wiadomych względów (po agresji Rosji na Ukrainę – przyp. red.). Polska federacja długo o mnie wypytywała, czekali na mnie, kiedy będę wolny. Nie ukrywam, że też chciałem pracować jako trener polskiej reprezentacji. Jednak nigdy bym się nie spodziewał, że ta przygoda tak szybko się zakończy.
Czytała(e)ś wstęp naszego artykułu ? Spodobał Ci się ?
Kliknij aby wykupić Pełny dostęp