33 rodziny w rejonie tomaszowskim i ponad 17 tysięcy w całej Polsce dostały pomoc w ramach "Szlachetnej paczki". Finał akcji odbył się w miniony weekend. – To był dla nas niesamowity czas pełen radości i wzruszeń. Mam nadzieję, że daliśmy kolejnym rodzinom motywację do lepszego życia – mówi Anna Walczak, liderka rejonu tomaszowskiego "Szlachetnej paczki".
"Pomaganie to nasz sport narodowy"! Pod takim hasłem do "Szlachetnej paczki" włączyła się grupa wybitnych polskich sportowców: Aleksandra Mirosław – mistrzyni olimpijska z Paryża we wspinaczce, Aleksandra Jarecka – brązowa medalistka igrzysk w szpadzie drużynowej (ta, która zadała decydujące trafienie w ostatnich sekundach), Karolina Pęk – mistrzyni paraolimpijska w tenisie stołowym, Bartosz Zmarzlik – pięciokrotny mistrz świata na żużlu i Wilfredo Leon – wicemistrz olimpijski w siatkówce. Przygotowywali paczki i zachęcali do pomagania. – Jeżeli jesteśmy w stanie, warto wyciągnąć pomocną dłoń i tym rodzinom pomóc. Nigdy nie wiemy, co nas w przyszłości czeka. Kiedy i kto z nas, w jakiej sytuacji się w życiu znajdzie. Póki możemy, nawzajem sobie pomagajmy, bo dobro zawsze wraca – apelował B. Zmarzlik.
- Nie zostali sami w swoim nieszczęściu
W rejonie tomaszowskim, obejmującym Tomaszów i okolice, grupa 10 wolontariuszy przez kilka miesięcy przygotowywała się do finału akcji. – Najpierw musieliśmy wybrać rodziny. Wszystkie odwiedziliśmy, sprawdziliśmy ich potrzeby i wybraliśmy dla nich darczyńców. Wszyscy wolontariusze stanęli na wysokości zadania. Włożyli w to ogrom pracy, zaangażowania i serca – mówi A. Walczak.
Wśród 33 rodzin włączonych do "Szlachetnej paczki" w rejonie tomaszowskim znalazły się osoby chore, bezrobotne i samotne. Również takie, które spotkała wielka życiowa tragedia. – Profil rodzin był bardzo różny. Staraliśmy się, żeby pomoc trafiła do tych, którzy jej najbardziej potrzebują. Których życie mocno doświadczyło. Miejmy nadzieję, że dzięki otrzymanej pomocy (nie tylko materialnej) dostaną impuls do lepszego życia – wyjaśnia liderka rejonu tomaszowskiego.
- Łzy same leciały
Anna Walczak jest zaangażowana w "Szlachetną paczkę" już od 13 lat (siódmy raz jest liderką). – Jestem najstarsza stażem w całej naszej drużynie. Mimo tego doświadczenia, emocje zawsze są duże. Trochę się uodporniłam, ale zdarzają się sytuacje, że łzy same lecą z oczu. Pewne historie zostają w pamięci na zawsze. Jak chociażby obraz dzieci, które mają ciężko chorą mamę. Byli niesamowicie wdzięczni za otrzymaną pomoc. Często rozmowa, poświęcony czas drugiej osobie są równie ważne, a nawet może ważniejsze od tych wszystkich prezentów – mówi pani Ania.
W tym roku w "paczkach" były: artykuły spożywcze i chemiczne, odzież, zabawki, kuchenki, lodówki czy pralki.
- Mały Julian pomagał mamie
Daria Patrolska już jedenasty rok jest wolontariuszką "Szlachetnej paczki". Sześć lat temu była liderką w Tomaszowie, a od czterech lat odpowiada również za promocję akcji w całym regionie łódzkim. – Zaczynałam w wieku 17 lat i przez ten czas wiele się nauczyłam. Co roku jest to inne doświadczenie. Nie wyobrażam sobie życia bez "Szlachetnej paczki". To zawsze czas pełen wzruszeń, ale też radości. Intensywny, pracowity, lecz niezwykle ważny – mówi.
W tym roku pani Darii pomagał jej synek Julian. – Ma 3,5 miesiąca, rok temu też już był na finale "Szlachetnej paczki", tyle że w brzuszku mamy – dodaje.
Darczyńcy stanęli na wysokości zadania. Wśród nich były firmy, szkoły i inne instytucje, ale też grupy znajomych. Akcję w Tomaszowie wspomogli jak co roku żołnierze z batalionu logistycznego 25. BKPow. – Nosili, pakowali, wozili paczki do rodzin. Dostaliśmy także tort od wojska. Dziękujemy wszystkim za dobre serca i okazaną pomoc – mówi A. Walczak.
ag