Nosiłem się z tym tekstem od końca sierpnia, kiedy to wróciłem z Supraśla, w którym mieszkałem czasowo przez trzy tygodnie i miałem okazję pozwiedzać ten rejon Białostocczyzny. Teraz sprowokowała mnie notatka w TIT na temat sprzątania Pilicy.
Tam poruszałem się samochodem, pieszo, rowerem, a nawet spłynąłem rzeką Supraślą na odcinku kilkunastu kilometrów. Jadąc w te rejony po raz pierwszy w życiu, miałem stereotypowe przekonanie, że to polska B, że będzie ogólnie byle jak, do tego wschodni bajzel, a przeżyłem swoisty szok. Drogi doskonałej jakości, w obejściach i przestrzeni wspólnej zadbane, no i co najważniejsze, to wszędzie czyściutko. Zarówno wzdłuż dróg, jak i w miastach i wioskach, na parkingach, na polach namiotowych, przy ścieżkach rowerowych, w lasach oraz w rzece i na jej brzegach. Nie zostało mi nic innego, jak honorowo odszczekać swoje wcześniejsze poglądy, co uczyniłem w Puszczy Knyszyńskiej i to nie za głośno, żeby nie płoszyć zwierzyny.
No i wróciłem do Tomaszowa. Wybrałem się rowerem do Inowłodza. Pobocza ścieżki rowerowej już od rogatek Tomaszowa do samego Inowłodza upstrzone wszelkiej maści butelkami. Wracając przez Brzustów, ten sam widok przy drodze i w lesie. Urozmaicając sobie powrót, zawitałem w Wąwale na zaplecze magazynów rezerw materiałowych. Miejsce schadzek młodzieży, jak się domyśliłem. Teren wręcz zasłany butelkami i innymi odpadami. Ponieważ sporo jeżdżę rowerem po okolicach Tomaszowa, a także czasem spływam kajakiem po Pilicy i mam okazję oglądać brzegi zalewu, to mogę stwierdzić, że wszędzie to samo. Kolokwialnie rzecz ujmując, wszędzie "syf".
Nie mogę się z tym pogodzić i zrozumieć. Jeśli spytamy kogokolwiek, pewnie nie zaprzeczy, że jest patriotą. Ale zrozumienie tego podniosłego słowa wydaje się u wielu bardzo wybiórcze. Pomachać flagą, pomaszerować 11 listopada, czcić Niezłomnych itp. to i owszem, ale dbałość o nasze wspólne dobro, jak środowisko, przestrzeń wspólna to już niekoniecznie. Jak wytłumaczyć postępowanie "silnego" faceta, który dźwiga do lasu czy nad wodę wiele kilogramów napojów i innych wiktuałów, ale w drodze powrotnej już nie ma siły zabrać z powrotem tych paru deko pustych opakowań? Albo jak zrozumieć gościa, który za dużą gotówkę lub jeszcze większy kredyt, kupuje wypasioną brykę i jak już nią jedzie, to pustą butelkę wyrzuca w trakcie jazdy do rowu, bo przecież nie kupował śmieciarki tylko luksusowe auto. Stosunkowo największy bałagan zostawiają po sobie imprezowicze alkoholowych libacji, ale tych jedynych można zrozumieć, bo zlasowane mózgi mają wyłączone logiczne myślenie, a alkoholizm to choroba i należy być wyrozumiałym. Nie będę podawał dalszych przykładów, bo szpalty nie wystarczy.
W zakresie tematu tu poruszanego, jeżeli Ściana Wschodnia określana jest jako Polska B, to my w Tomaszowie jesteśmy pod literą D, jeśli nie dalej.
Na koniec refleksja. Człowieku, do kogo ty to piszesz? Przecież trudno sobie wyobrazić, że wyrobieni czytelnicy tak postępowego tygodnika jak TIT mogliby się tak zachowywać. No, ale może wpłyną na jakichś znajomych.
PS A może idzie ku lepszemu. Przez kilka tygodni w ramach rowerowych spacerów wysprzątałem nadpilicki odcinek od Lodowca do Nagórzyc łącznie ze starymi "wysypiskami" szkła. Dzisiaj po dwóch miesiącach przeszedłem tą trasą i o dziwo znalazłem tylko dwa "artefakty" – butelkę PET i puszkę po piwie.
Andrzej Wypychowski
Na zdjęciu: Typowy widok w tomaszowskich lasach