Ciekawą wystawę można obejrzeć w Miejskim Centrum Kultury przy pl. Kościuszki 18. To ekspozycja "W nurcie" Marcina Stańca. Jej wernisaż odbył się w piątek, 17 stycznia.
Marcin Staniec ma spore grono przyjaciół i sympatyków, co widać było na piątkowym wernisażu. Trudno się zresztą dziwić, bo jego nostalgiczna sztuka chwyta za serce, a on sam jest sympatyczną, skromną osobą. Gości, w tym żonę i dzieci Marcina Stańca, powitała Beata Stańczyk, dyrektorka MCK. Można było oglądać jego 26 obrazów, pejzaży, związanych głównie z rzeką, która jest ich motywem przewodnim. Można było zobaczyć piękno miejsc z okolic Tomaszowa, lasów, brzegów rzek, łąk.
Swoją przygodę ze sztuką rozpoczął w 1998 roku w Stowarzyszeniu Amatorów Plastyków w Tomaszowie. Związany był z nimi przez 10 lat. W latach 2004–2006 pełnił funkcję przewodniczącego zarządu. W 2007 roku w XXVI Konkursie im. Władysława Strzemińskiego dla studentów ASP został uhonorowany nagrodą Galerii Manhattan. W 2009 roku otrzymał dyplom i uzyskał tytuł magistra sztuki ASP w Łodzi na Wydziale Edukacji Wizualnej. W tym samym roku wziął udział w wystawie "Najlepsze dyplomy ASP rocznik 2009". To on był inicjatorem ciekawego tomaszowskiego projektu "FotoGraffia", realizowanego przez MCK, podczas którego powstały niezwykłe murale. Można je zobaczyć na budynkach przy ul. Grota-Roweckiego 68, św. Antoniego 55, Jerozolimskiej 6, Grunwaldzkiej 5, Krzyżowej 16/18 oraz placu Kościuszki 23. Powstały na kanwie zdjęć, które przynieśli tomaszowianie ze swoich albumów rodzinnych. M. Staniec jest też organizatorem plenerów malarskich i rzeźbiarskich. Od 2017 roku prowadzi zajęcia z dziećmi, młodzieżą i seniorami w Miejskim Centrum Kultury. Aranżuje także wystawy w Skansenie Rzeki Pilicy oraz scenografię na potrzeby Miejskiego Centrum Kultury. Tworzy projekty murali i plakaty, między innymi dla Love Polish Jazz Festiwal.
Oto co nam powiedział artysta.
Joanna Dębiec: – Ile obrazów jest na twojej wystawie i co cię skłoniło do ich stworzenia?
Marcin Staniec: – Na wystawie "W nurcie" pokazałem 26 obrazów w technice olejnej malowanych na płótnie. Najchętniej używam tej techniki. Stworzenie tej wystawy i w ogóle moje malarstwo pejzażowe jest przejawem tęsknoty za naturą w czystej formie, takiej bez ingerencji człowieka. Poza kilkoma wyjątkami na moich obrazach widać pejzaż bez przejawów współczesnej cywilizacji.
– Co cię najbardziej inspiruje?
– Najchętniej inspiruję się impresjonizmem Europy Środkowej i Wschodniej. W swych obrazach staram się uchwycić klimat i ulotną atmosferę miejsc, które sam chętnie odwiedzam. Są to leśne strumienie i zbiorniki wodne w najbliższej okolicy Tomaszowa. Lustro wody działa na mnie w sposób hipnotyczny. Nazywam to zjawisko "magią lustra wody". Patrząc na wodę, zwłaszcza z mostu nad rzeką, tracę poczucie czasu i rzeczywistości. Taki naturalny pejzaż przypomina mi obrazy z dzieciństwa. Miejsca te pod wpływem czasu i cywilizacji uległy nieodwracalnym przemianom. Moje malarstwo jest formą tęsknoty do takiej natury i próbą jej zachowania.
– Nad czym teraz pracujesz?
– Prawdopodobnie będę dalej kontynuował realizację obrazów w cyklu "Rzeka", jednak sposób ich malowania i elementy pejzażu będą z pewnością ulegały pewnym ewolucjom. Cały czas staram się, by moje malarstwo poszukiwało nowych rozwiązań formalnych i kolorystycznych. Ostatnio dużo czasu poświęcam też ceramice i z pewnością zaowocuje to jakąś wystawą.
– Ludzie zachwycają się także twoimi niezwykłymi wydzierankami.
– Tak. Mam kilka takich wydzieranek w tekturze. Nazywam tę technikę sgraffito. Wykonuję nią portrety. Kiedyś też będzie z tego wystawa. Można je obejrzeć w pracowni ceramicznej w Miejskim Centrum Kultury Tkacz.
– Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Joanna Dębiec