Znają Państwo te słowa z wiersza Władysława Broniewskiego: "A kiedy będę umierać, skoro umierać mam, ty nie bądź przy mnie i nie radź: już ja potrafię sam"?
"Potrafię" znaczy "umiem", "będę umiał", a czy można nauczyć się umierania? Wypieramy z naszej mowy i świadomości słowo "śmierć", łagodzimy je "odchodzeniem", a przecież ona dopadnie nas mimo wszystko. Unikamy słowa "starość", która, przy odrobinie szczęścia (!), czeka każdego, kto ku radości świata ujrzał go na własne oczy. Starość gromadzi choroby, dolegliwości i mało kto umiera zdrowy. Starość jest uciążliwa i... kosztowna.
Miesięczna (stara) cena pobytu w DPS na Jana Pawła II – 6144,39 zł. Polna i Farbiarska – 6222,54 zł, Zakład Pielęgnacyjno-Opiekuńczy na Niskiej – 70% emerytury, pobyt do pół roku, jeśli lekarz nie zdecyduje inaczej. Prywatna placówka w Ujeździe – 6000 zł pokój trzyosobowy, 6500 dwuosobowy, 7000 jednoosobowy. Rehabilitacja przy łóżku pensjonariusza dodatkowe 500 zł. Dzwoniłam kilkakrotnie do Łaznowskiej Woli, ale szefowa nie miała czasu, aby udzielić informacji ("dla pani to minuta, dla mnie wieczność"). W placówkach społecznych pobiera się 70% renty – emerytury, resztę pokrywa rodzina lub, w wyjątkowych sytuacjach, gmina/miasto. Kogo na to stać? Do mojego "wkładu" rodzina musiałaby dopłacić ponad cztery tysiące, nie wliczając kosztu nadlimitowych leków. Stara, chora osoba w domu pod opieką rodziny? Młodzi przeważnie pracują i stają przed wyborem: praca czy opieka nad bliską osobą. Rzucić pracę? A z czego żyć, skąd wziąć pieniądze na leki?
Krystyna Wilk podała przykład wspaniałej osoby, koleżanki, która już "odeszła": Nowotwór zajął cały organizm. Dzieci, pracujące, nie było stać na DPS, na Niskiej nie było wolnych miejsc, oddały matkę do zakładu leczniczo-opiekuńczego, znacznie oddalonego od Tomaszowa. Kobieta zmarła w samotności, prawdopodobnie w smutku i rozgoryczeniu. Temat starości i śmierci jest trudny, ale nie sposób go uniknąć, bo nikt nie jest wieczny. Tym bardziej dziwi zachowanie niektórych osób, dzierżących choć odrobinę władzy: traktowanie innych ludzi z góry, takich, którzy każą godzinami wyczekiwać pod gabinetem na rozmowę czy wizytę, mówiących "nie, bo nie". Do chwalebnych wyjątków należy kierowniczka łódzkiej poradni: zadzwoniła, przeprosiła za pracownicę, podziękowała za możliwość zapoznania się z zaistniałą sytuacją (sprawa 55 groszy).
Temat trudny – do przemyślenia dla zadufanych, "trzymających władzę".
Emilia Tesz