– mówi Roland Cieślak, trener kadry narodowej w łyżwiarstwie szybkim. – Ten czas spędzony z rodziną jest dla mnie bardzo ważny. Później będę długo poza domem. Wiem, jak istotny jest najbliższy sezon i jak duże nadzieje wiąże się ze startem moich podopiecznych na igrzyskach we Włoszech – dodaje.
– Rolandzie, wielkie gratulacje. Świetny sezon za tobą i twoimi zawodnikami. "Kryształowa płoza" dla najlepszego trenera w pełni ci się należy.
– Dziękuję. Fajne wyróżnienie. Miło, że nasza praca została doceniona.
– Równo rok temu objąłeś stery reprezentacji jako jeden z najmłodszych trenerów (masz dopiero 37 lat) w historii polskiego łyżwiarstwa. Miałeś arcytrudne zadanie. Biegi średnie i długie, za które odpowiadasz, były w dołku. A tu nagle twój zawodnik zdobywa medale mistrzostw świata. Jak to zrobiłeś?
– (Śmiech) Nie mogę powiedzieć. Niektóre rzeczy muszą pozostać pomiędzy mną a zawodnikami, żeby inni nie zaczęli się na nas wzorować. A tak serio, to jestem pozytywnie zaskoczony. Nie wiedziałem, jak team zareaguje na metody treningowe, jakie wprowadziłem. Od początku zależało mi na dobrych relacjach z zawodnikami. Wiadomo, że w sporcie raz jest lepiej, raz gorzej. Chciałem, żeby w chwilach radości czy zwątpienia po prostu mi ufali. Czasami pochwalę, ale jak trzeba, to muszę też zganić, postawić do pionu. Ważne, żeby dawali z siebie wszystko. Dzisiaj muszę im podziękować za cały sezon. Jestem z nich dumny.
– Z wieloma zawodnikami z kadry byliście kolegami z toru. Ostatnio te relacje musiały się zmienić. Mimo że od niektórych jesteś niewiele starszy.
– No tak, teraz nie mogę być kolegą Rolandem. Relacja trener–zawodnik musi zostać zachowana. Każdy ma swoje obowiązki, do wykonania swoją pracę.
– Najwięcej mówi się o Władku. Nie bez powodu, w końcu jest dwukrotnym medalistą mistrzostw świata. Zaskoczył wszystkich. Ciebie też?
– Tak. Wiedziałem, że jest mocny, że jego dyspozycja idzie w górę, ale to, co zrobił w Hamar, to było niesamowite. Zapału do pracy i talentu mu nie brakuje, ale jest młodym zawodnikiem, który potrzebuje uwagi. Dużo rozmawiamy, zwracam mu uwagę na błędy techniczne, koryguję, staram się mu pokazywać jak najlepsze dla niego ścieżki.
– Pomogłeś mu też dużo, jak cały KS Pilica, również pozasportowo.
– Kiedy przyjechał do Tomaszowa, do Polski, na pierwszych zgrupowaniach komunikowaliśmy się głównie po angielsku. Później stwierdziliśmy, że najlepiej będzie, jak będziemy mówić do niego po polsku. Trenerzy, zawodnicy klubu czy kadry – wszyscy byliśmy jego nauczycielami języka polskiego. A najbardziej pomógł mu w tym Michał Kopacz, z którym się zakolegował. Uczył go naszego języka, a później podsuwał kolejno lektury do czytania. Władek mówi po polsku coraz lepiej. Zapisał się też na kurs prawa jazdy. Dobrze się czuje w Tomaszowie. Pomagamy mu jeszcze w załatwianiu wszystkich formalności.
– Jak sam mówił na gali PZŁS, teraz wy jesteście dla niego rodziną.
– W rodzinnym domu nie był od wyjazdu z Rosji, od 1,5 roku. Na razie lepiej, żeby tam nie wracał. Ze swoją mamą widział się tylko raz we Włoszech latem. Dobrze by było, żeby kwestia polskiego paszportu została jak najszybciej załatwiona. Wtedy będzie miał spokojną głowę podczas przygotowań.
– Mówi otwarcie, że celuje w olimpijskie złoto.
– Najwięcej mówi się o tym w mediach. Staramy się tonować takie nastroje. Droga do startu olimpijskiego jest długa. Powodzenie na tej imprezie będzie składową wielu czynników. Małymi krokami do celu, bez myślenia o medalach. Skupiamy się na tym, co mamy do zrobienia. Nie wybiegamy za bardzo w przyszłość, nie myślimy o medalach.
– Przepraszam, ale jeszcze chwilę w tej kwestii podrążę. Krążek olimpijski jest też w zasięgu innej twojej zawodniczki, Andżeliki Wójcik – drugiej sprinterki PŚ na 500 m i najlepszej w sprincie drużynowym.
– Andżelika jest sprinterką, ale trenuje w naszej grupie. Dla niej to najlepsze rozwiązanie. Trochę się obawiałem tej rozpiętości (od biegów długich do sprintu), ale z czasem przyjąłem to jako możliwość rozwoju. Dobrze nam się współpracuje. Andżelika miała sporo problemów zdrowotnych, które często uniemożliwiały jej zajęcie wysokich miejsc, tj. na MŚ w Hamar. Jednak kiedy nic jej nie dolega, to za każdym razem walczy o podium. Zrobimy wszystko, żeby tak było na igrzyskach we Włoszech. Jeśli w okresie przedstartowym zrealizujemy 100 procent treningów, to jestem spokojny o jej dyspozycję na zawodach. Nawet jest w stanie pokonać Holenderkę Femke Kok, która w tej chwili wyróżnia się w żeńskim sprincie.
– Pewnie myślisz też już, jak poukładać biegi drużynowe, żeby zakwalifikować na igrzyska zarówno zespół żeński, jak i męski.
– Jeśli chodzi o dziewczyny, to najmocniejszym punktem drużyny jest teraz Natalia Jabrzyk (KS Pilica). Zrobiła niesamowity postęp w minionym sezonie. Indywidualnie była już blisko podium. Ma potencjał, żeby rywalizować z najlepszymi na świecie. Mam nadzieję, że do pełni sił wróci już Magda Czyszczoń. Do kadry dołączy też młoda Zofia Braun. Będę starał się szukać najlepszego zestawienia. A wśród mężczyzn Władek zmotywował innych. Szymon Palka (KS Arena) miał świetny sezon, znakomite starty. Jest Marcin Bachanek (KS Arena). Dołączy do nas młody Mateusz Śliwka. A Szymon Wojtakowski przejdzie do kadry sprintu. Będziemy korzystać z Wojciecha Gutkowskiego, Szymona Kwapisza i Eryka Marciniaka.
– Tuż po świętach zaczynacie przygotowania do igrzysk. Jako zawodnik nigdy nie byłeś na tej imprezie, choć niewiele brakowało. Teraz pojedziesz jako trener z szansami medalowymi. To deprymuje, czy bardziej motywuje?
– Nie mogę myśleć w ten sposób. Po prostu będę robić swoją robotę. Na razie cieszę się jeszcze czasem spędzonym z rodziną. Staram się jak najlepiej go wykorzystać. Kulinarnie w przygotowaniach świątecznych się nie udzielam (to domena mojej mamy), ale robię, co mogę. Zaraz po świętach jedziemy do Warszawy na testy wydolnościowe, żeby sprawdzić, w jakim stanie są organizmy zawodników po sezonie. Mieli chwilę wolnego po mistrzostwach świata, ale każdy dostał indywidualny program treningowy, który sam miał realizować.
– Masz już w głowie plan przygotowań na najbliższe miesiące?
– Zaczniemy zgrupowaniem w Ośrodku Przygotowań Olimpijskich w Giżycku. Czyli tym razem Mazury zamiast Spały jak co roku. Później lecimy do Hiszpanii (również na rowery). W planach są obozy w Jakuszycach i lód na krótkim torze w Dreźnie. W lipcu długi tor lodowy w Inzell, a w sierpniu w Tomaszowie. Tak wygląda to z grubsza, ale szczegóły jeszcze będą precyzowane.
– Dziękuję za rozmowę, życzę powodzenia.
Rozmawiał Adrian Grałek
Komentarze