Czwartek, 13 marca 2025, Imieniny: Bożeny, Krystyny, Marka

gepas m– mówi Artur "Gepas" Gierlich, malarz i tatuażysta, którego wystawę prac malarskich można było oglądać w lutym br. w spalskiej Sołtysówce. Przy okazji wernisażu o początkach ze sztuką, procesie twórczym, inspiracjach i planach rozmawiała z artystą Agata Kucharczyk-Chaber.


Agata Kucharczyk-Chaber: – Jak zaczęła się twoja przygoda ze sztuką? Czy to była od zawsze twoja pasja? 

Artur "Gepas" Gierlich: – Pierwsze kontakty ze sztuką i twórczością miałem w szkole podstawowej, kiedy podczas wyjścia klasowego do Domu Pamięci Walki i Męczeństwa Leśników i Drzewiarzy w Spale poznałem kustosza tegoż muzeum – kombatanta, autora rzeźb w spalskim kościele polowym, pana Mieczysława Lisowskiego, który pokazywał nam swoje rysunki i rzeźby. Pamiętam, że zrobiło to na mnie bardzo duże wrażenie. Pędzle, dłuta, pracownia, klimat, zapach – to było mocne przeżycie i magiczne miejsce. W tamtym czasie zgodził się udzielać mi lekcji rzeźby – chociaż lekcji to dużo powiedziane. Chodziłem do Domu Pamięci po lekcjach i spędzaliśmy razem czas – uczył mnie, jak pracować dłutami, przyglądałem się, jak on pracuje. To były pierwsze przygody ze sztuką.

 Lata 80. to czasy, w których nie było tylu bodźców co teraz, życie było wolniejsze, więc pasję można było rozwijać w wolnych chwilach. W szkole zawsze miałem pomazane zeszyty, ale ciężko było nazwać to rysunkiem. Bardziej próbami, które wychodziły z wewnątrz – miałem taką potrzebę i do tej pory mam. Jak nie maluję kilka dni, to czegoś mi brakuje i nosi mnie, więc maluję, rysuję, tatuuję właściwie codziennie. 

W szkole średniej zainteresowałem się malarstwem, wtedy malowałem bardziej intuicyjnie i wrażeniowo, nie chodziłem na żadne lekcje. Również na początku szkoły średniej (w 1996 r.) zapragnąłem mieć tatuaż, ale wtedy nie było salonów tatuaży. Pewnego dnia mój znajomy pokazał mi tatuaż, który zrobił sobie sam. Powiedział mi, jak zrobić tzw. kolkę i tego samego dnia ja również zrobiłem sam sobie swój pierwszy tatuaż. Następnie jednemu koledze, później drugiemu, trzeciemu... i tak poszła fama, że robię tatuaże. Kolega z Krakowa przywiózł w prezencie maszynkę więzienną, zrobioną z silniczka do walkmana i struny do gitary. Na wzór tej maszynki zrobiłem swoją, którą pracowałem do 1999 roku. Wtedy nie myślałem o tym, że kiedyś mógłbym żyć z tatuowania – to od zawsze była pasja, i tak jest do tej pory. W 2000 roku kupiłem profesjonalny sprzęt i tatuowałem w studio w Warszawie, gdzie jednocześnie uczęszczałem do studium grafiki komputerowej i robiłem teczkę na egzamin na studia. Dostałem się do Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie. To był superczas, całymi dniami malowałem i robiłem tatuaże w Spale. W 2007 roku, po obronie dyplomu i pracy magisterskiej pt. "Problematyka ornamentu w tatuażu", otworzyłem studio w Tomaszowie Mazowieckim, które było jednocześnie autorską galerią malarstwa. W 2012 roku rozpocząłem współpracę ze studiem w Warszawie. Teraz w stolicy mam własne studio, które jest jednocześnie moim atelier, galerią oraz pracownią malarstwa i tatuażu. Mam również studio/pracownię w Spale, z którą jestem bardzo związany korzeniami. Tu czas płynie wolniej i spokojniej. Spała jest idealnym miejscem do mieszkania i twórczości. 


– Czy pamiętasz moment, w którym poczułeś, że tatuaż to coś więcej niż tylko rzemiosło?

– Tak, to był 2008 rok. Patrząc na mój obraz z obrony dyplomu, zastanawiałem się, jak przenieść ten malarski język na tatuaż. Wymyśliłem wtedy moje autorskie "formiki". Poczułem, że stworzyłem nową wartość w tatuażu, bo nikt nie robił takich prac. Stworzyłem swój styl. Wiadomo, że nie podobają się wszystkim, ale mają duże grono odbiorców. Ludzie często przyjeżdżają z daleka, żeby zrobić sobie tatuaż z formikowym motywem. Chociaż z drugiej strony "formikami" często strzelam sobie w kolano, ponieważ ludzie myślą, że robię tylko takie motywy – nie poświęcą nawet 3 minut, żeby wejść na stronę i obejrzeć galerię zdjęć, by zobaczyć, że tatuuję w każdym stylu. Ale tatuaż to przede wszystkim rzemiosło – trzeba być dobrym rzemieślnikiem, żeby robić dobre tatuaże. 

– Twoja sztuka jest bardzo różnorodna – malujesz, tatuujesz, grasz muzykę. Jak te dziedziny się ze sobą łączą? 

– Wszystko jest połączone. Tatuowanie to rytuał. Należy podejść do skóry z wyjątkowym szacunkiem i pokorą, bo to najcenniejsze podłoże, w którym można tworzyć – ludzka skóra. Człowiek żyje, nosi moją twórczość, patrzy na nią codziennie, a na koniec jako jedną z niewielu ziemskich rzeczy zabiera ze sobą do grobu. Bywa, że jak skończę tatuaż, to siadam od razu do malowania obrazu. Mieszkam tam, gdzie pracuję, więc o każdej porze dnia i nocy mam wszystko pod ręką. Kiedy nie maluję kilka dni, to odczuwam "głód" malowania. To głęboka potrzeba, którą ciężko jest opisać słowami – dlatego rozmawiam poprzez obraz. Nie jestem dobrym mówcą czy pisarzem. Muzyka natomiast towarzyszy mi od rana do wieczora – nie wyobrażam sobie bez niej życia. Gram na bębnach: djembe, udu, konga, ale również na kalimbie, drumli, trochę na gitarze. Kolekcjonuję płyty winylowe. Chciałbym w przyszłości stworzyć projekt muzyczny, ale wtedy doba musiałaby mieć 56 godzin, żebym mógł zrobić wszystkie rzeczy, które chciałbym zrobić. 


 Czy masz ulubionego artystę lub nurt, który wpłynął na twoją twórczość? 

– Moim ulubionym artystą jest zdecydowanie Jerzy Nowosielski, którego podziwiam i który miał duży wpływ na moją twórczą drogę, szczególnie w okresie studiów. Kolejnym moim mentorem jest Zdzisław Beksiński. Mam większość publikacji o nim, wytatuowałem sobie na plecach jego ostatni obraz. Posiadam również oryginalne szkice ołówkowe Zdzisława Beksińskiego. To artysta, o którym wiem bardzo dużo, którego twórczość jest fascynująca i niesamowicie magiczna. Oczywiście mógłbym malować w podobnej stylistyce, ale nie chcę być uważany za kolejnego Beksińskiego, wolę tworzyć swój język malarski i iść swoją drogę, która jest szczera, prawdziwa i wyłania się z serca. Mógłbym wymienić jeszcze wielu innych malarzy, których podziwiam, ale ta rozmowa musiałaby być bardzo długa. Ogólnie lubię malarstwo, szanuję każdy nurt. Szczególnie abstrakcję geometryczną, która jest bliska mojemu sercu. 

 Jak wygląda twój proces twórczy? Czy najpierw pojawia się wizja, czy może inspirujesz się klientem i jego historią? 

– Rozumiem, że pytanie dotyczy procesu tatuowania? Tak, zawsze pierwsza jest rozmowa – to klient określa temat, miejsce i stylistykę. Ja jestem od tego, żeby spełnić jego oczekiwania i zrobić tatuaż najlepiej jak potrafię. Naturalnie moja rola to również wybicie z głowy czegoś niepoprawnego i czegoś, co będzie źle wyglądało. Wtedy odmawiam i proponuję inne rozwiązania. Klient może nie wiedzieć, co będzie wyglądało lepiej stylistycznie i anatomicznie. Następnie tworzę projekt, najczęściej w dzień tatuażu, przy kliencie, więc może mieć wpływ na jego ostateczny kształt. Najczęściej tworzę na komputerze, ale również rysuję. Bywa, że z free handu – czyli bezpośrednio projektuję na skórze przy pomocy specjalnych markerów, wtedy można idealnie dopasować motyw. Mało osób już tak projektuje, a są to wyjątkowe kompozycje, stworzone specjalnie dla konkretnej osoby, niepowtarzalne. Czy z free handu czy z kalki – to nie kopiuję drugi raz tego samego motywu. Niektórzy klienci dają mi wolną rękę, czyli podają temat i mogę zrobić projekt w takiej stylistyce i kompozycji, w jakich chcę – takie motywy lubię najbardziej. W tatuażu ogranicza nas tylko wyobraźnia, a wyobraźnię mam rozbudowaną mocno. W pracy z klientem stawiam na indywidualne podejście – moje studia to miejsca, w jakich sam chciałbym być tatuowany, w takim klimacie i takiej atmosferze. 


– Pochodzisz ze Spały. Jak to miejsce wpłynęło na twoją twórczość i czym cię urzeka? Masz tutaj studio, teraz wystawa? 

– Tak, wychowałem się w Spale. To magiczne miejsce i oczywiście miało bardzo duży wpływ na moją twórczość i na to, jakim człowiekiem jestem. Wyrosłem wśród lasów, co widać na moich obrazach, motyw zieleni często się na nich przewija. Szczególnie spalski spokój i spowolniony czas wpływają na moją twórczość – tutaj, jak wracam z Warszawy, czuję się u siebie. Nie lubię wyjeżdżać ze Spały. Gdy jestem w Warszawie, to bardzo rzadko wychodzę z pracowni. Jestem zdecydowanie domatorem. Cenię spokój, kiedy mogę posiedzieć przy sztaludze, przy muzyce i tworzyć, w sposób malarski, rysunkowy czy tatuażowy zapisywać dzień. Staram się żyć tu i teraz, bo mam świadomość uciekającego czasu. Spała to moje miejsce na ziemi – trzeba pamiętać o korzeniach, dlatego mam dwie pracownie: i tu, i w Warszawie. Żyję na walizkach, tydzień mieszkam i pracuję w Spale, tydzień w Warszawie, i tak cały czas. To męczące logistycznie, ale te zmiany również sprzyjają twórczości. Spałę zawsze nazywam Miasteczkiem Twin Peaks – tylko wodospad mamy mniejszy. 

– Czy planujesz kolejne wystawy w regionie lub może większe projekty artystyczne? 

– Bardzo chętnie chciałbym zrobić więcej wystaw w naszym regionie i szerzej pokazać moją twórczość. Mam bardzo dużo prac, które nie były pokazywane na wystawach, ale żeby wszystkie je pomieścić, potrzebna jest duża przestrzeń, ewentualnie można pokazywać cykle tematyczne, wtedy przestrzeń może być nieco mniejsza. 

– Dziękuję za rozmowę. 

(fot. główne, Arkadiusz Kera-Kerson) Artur "Gepas" Gierlich z córką Jagodą, którą zaraził pasją do malowania i której obraz również można było zobaczyć na wstawie w Sołtysówce

akch

Pin It





Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Materiały Urzędu Miasta

informacje starostwa powiatowego

TIT - Tomaszowski Informator Tygodniowy
Agencja Wydawnicza PAJ-Press

ul. Długa 82
97-200 Tomaszów Mazowiecki,
tel. 44 724 24 00 wew. 28 (biuro ogłoszeń)
tel. kom. 609-827-357, 724-496-306

WYRÓŻNIONE

W Tomaszowie przez ostatnie lata wi...

Z miejsca, z którym nie jesteśmy ni...

W gminie Tomaszów nie ma obiektu sp...

W Łódzkiem jest ich ok 4,5 tysiąca...

– grzmią kierowcy. Na dojazd do pra...

Choć, co prawda, nazwane zostały "Ś...

W ubiegłym roku do Urzędu Marszałko...

Kolejna tura konsultacji w sprawie ...

30-letni tomaszowian miał 2 promile...

6 marca w sali obrad Urzędu Miasta ...

NAJNOWSZE

– grzmią kierowcy. Na dojazd do pra...

Wysokie temperatury i słoneczna pog...

Spacery po lesie powinny być przyje...

Zakończyła się czwarta edycja Ligi ...

– Wstyd, żenada. Jak tak można?! Tu...

W gminie Tomaszów nie ma obiektu sp...

Z miejsca, z którym nie jesteśmy ni...

Około 20 wystawców z całej Polski w...

Paweł Nowak, tomaszowianin o charak...

Koncert pt. "Paweł & Kamila" od...

 

Stan jakości powietrza według Airly
TOMASZÓW MAZOWIECKI