Środa, 2 kwietnia 2025, Imieniny: Franciszka, Malwiny, Władysława

laurWiktoria Chudzik


(godło: pomarańczka)

I Liceum Ogólnokształcące

im. Jarosława Dąbrowskiego

w Tomaszowie Mazowieckim

pomarańczka

Każdy ma jakiś słaby punkt. Moim jest Elodie Morton. I zrobię wszystko, by ją chronić.

W dniu, w którym zaginęła, miała na sobie jasnozieloną sukienkę w grochy, na stopach swoje uwielbiane trampki z kolorową podobizną jednej z jej ulubionych bajkowych postaci, a na szyi różową apaszkę. Tę samą, którą drugiego dnia poszukiwań policjant wyjął z pobliskiego strumyka, nad którym tak często spacerowałyśmy. Pamiętam dokładnie jego wyraz twarzy – przerażenie tym, co jeszcze może odnaleźć w tej okolicy, zmieszane ze współczuciem kierowanym do mnie, matki. 

– Abigail! – krzyknął, a ja tylko spojrzałam w jego kierunku i lekko kiwnęłam głową na znak, że ta apaszka należy do mojej zaginionej córki. Poczułam nagłe ukłucie na wysokości serca. Gdzieś z tyłu głowy słyszałam głos, zakładając najgorszy scenariusz.

Mimo to stałam prosto, niemal dumnie, pewnie przyglądając się poszlace. Nie zniżyłam głowy, nie rozpłakałam się ani nie rzuciłam w stronę kolegi z wydziału, by za wszelką cenę zabrać materiał, który "wylądował" w plastikowej torbie na dowody. Nie mogłam. Komendant wyraźnie dał mi do zrozumienia, że mogę brać częściowy udział

w śledztwie pod warunkiem, że – jak to określił – zachowam zimną krew. Mason Carver – szef policji w Scelusdale – był starym, bezdzietnym kawalerem. Jego najbliższą "osobą" był gruby, rudy kot, Diego, którego Mason przygarnął, gdy jego właścicielka zmarła na raka. Jak ktoś taki mógł zrozumieć, co czuje osoba, której jedyne dziecko właśnie zaginęło,

a najprawdopodobniej zostało porwane? Na pewno nie on! Nie mógł zrozumieć, że zrobię wszystko, absolutnie wszystko, by znaleźć moją najwspanialszą Elodie.


Będąc policjantką z wieloletnim stażem, bierzesz udział w wielu oględzinach zwłok, uważnie słuchając patomorfologa i analizując jego słowa na temat tego, co odkrył w trakcie sekcji zwłok. Jakby automatycznie przypisujesz odkryte szczegóły do dobrze zapamiętanego miejsca zbrodni. Widzisz, jak zachowuje się ciało po śmierci, dostrzegasz różnice, jakie zachodzą w różnym stadium rozkładu, wiesz, jak wygląda ciało topielca po dwóch dniach,

a jak po dwóch tygodniach spędzonych pod wodą. Mimo że wydaje ci się to nieludzkie, po tylu latach niemal się do tego wszystkiego przyzwyczajasz. Z każdą kolejną wizytą

w prosektorium cytrynowy zapach substancji, służącej do neutralizacji woni ciał, staje się coraz mniej wyczuwalny, jakby zmysł węchu przyzwyczajał się do tego zapachu i – z czasem – przestał go kompletnie wyczuwać. Będąc policjantką, nie myślisz o tym, że kiedyś zjawisz się w tym miejscu w cywilnych ubraniach, z ciemnofioletowymi worami pod oczami

i potarganymi włosami, nieumytymi od blisko tygodnia. Za tobą będzie stać twoja teściowa, w równie tragicznym stanie, i twoi rodzice. Pamiętam ten dzień dokładnie. Pamiętam, co miałam na sobie, a nawet, jakie piosenki "leciały" w radiu, uruchomionym przez mojego ojca, by jakkolwiek pozbyć się niezręcznej ciszy panującej w samochodzie. Atmosfera była tak gęsta, że można było ją ciąć nożyczkami. Nie chciałam tam jechać, choć wiedziałam, że muszę. Muszę zidentyfikować zwłoki. W progu przywitał nas lekarz ubrany w swój typowy, nienaganny strój. Włosy miał zaczesane do tyłu, a ilość żelu nałożona na nie sprawiała, że cała jego głowa lśniła w jasnym, szpitalnym świetle. Zwrócił się do mnie i rzekł cicho:

– Bardzo mi przykro, Abby. Przyjmij moje kondolencje... – wymusiłam słaby uśmiech i ruszyłam przed siebie. W sali było strasznie zimno, choć może tylko tak mi się wydawało? Przecież nigdy dotąd nie odczuwałam tego. Oczywiście, zawsze było tu chłodno, jednak nie na tyle, bym mając na sobie koszulkę z długim rękawem i gruby, wełniany sweter, kuliła się z zimna. Podeszłam do długiego stołu, na którym leżał człowiek, przykryty białym materiałem. Moje nogi wydawały się bębnić głośno w szarą posadzkę. Gdzieś z tyłu słyszałam odgłos starego klimatyzatora. Wszystkie te dźwięki były tak przeszywające, że miałam ochotę wybiec i zaszyć się ponownie w swojej sypialni. Dlaczego nigdy wcześniej ich nie słyszałam? Czy policyjny mundur miał funkcję wyciszania tych dźwięków? 

– Ostrzegam, że widok może wywołać szok. Większość ofiar wypadku samochodowego wygląda koszmarnie, jednak w tym przypadku ciało w większości zostało niemal całe zgniecione. Odsłonię tylko górną część ciała, ponieważ –  tak jak mówiłem – reszta jest w tragicznym stanie... Jeśli któreś z państwa nie czuje się na siłach, proszę

o wyjście już teraz – powiedział młody lekarz. Nagle pomyślałam, że teraz mam szansę, aby wyjść. Mimo to stanęłam metr od stołu i przełknęłam gulę, która zagnieździła się w moim gardle. Gdy mężczyzna odsłonił kawałek materiału, byłam niemal pewna. To, co ujrzałam było przerażające – twarz nie przypominała już twarzy zdrowego, młodego człowieka, była posiniaczona. Jedno oko nie wyglądało już jak oko, a wielka, fioletowa śliwa. Rysy były jeszcze bardziej ostre, policzki zapadnięte, a usta prawie białe. Boże... 

– Tak, to Elijah. To mój mąż – powiedziałam tylko i wybiegłam z sali. Złapałam za najbliższy kubeł na śmieci i zwymiotował wszystko, co – jakiś cudem – wmusiła we mnie dzisiaj rano moja mama. 


Siedzę i drżącymi rękami trzymam niewielki kawałek papieru. Duże kolorowe litery, wycięte najprawdopodobniej ze starej gazety, zdają się wypalać dziurę na cienkim papierze. 

Mam naszą córkę, Twój Eliah. 

Krótkie zdanie, zawierające tylko pięć słów, jeden przecinek, jedną kropkę. Tak mało sprawiło, że, gdy po powrocie z komendy, zaczęłam przeglądać listy, wyjęte ze skrzynki, niemal zemdlałam, w ostatniej chwili chwytając się oparcia krzesła. List nie był zamknięty

w żadnej kopercie. Była to zgięta na pół kartka, dlatego zwróciła moją uwagę. Zadzwoniłam jak najszybciej do Ezry, partnera w pracy, i powiedziałam, żeby przyjechał jak najszybciej. Nie czekając na jego odpowiedź, rozłączyłam się i usiadłam na kanapie. Czytałam treść listu tysiące razy. Przecież to niemożliwe. To niemożliwe, żeby mój – nieżyjący od siedmiu lat – mąż porwał naszą córkę. Elijah zginął w wypadku, a ja sama potwierdziłam jego tożsamość. A co jeśli...? Co jeśli to nie był on? Jeśli mężczyzna leżący siedem lat temu na stole

w prosektorium nie był moim mężem? Jeśli Elijah żyje i przez te wszystkie lata ukrywał się za granicą, obmyślając swój chory plan zemsty? Zemsty za to, że chciałam rozwodu? Nagle ktoś łapie mnie za ramię i lekko potrząsa, jakby zza kurtyny wodnej słyszę dźwięk znajomego głosu. Powoli zaczynam rozumieć pojedyncze słowa, które po kilku chwilach zlepiają się

w spójną całość:

– Abby, proszę cię, odezwij się! – słyszę. Leniwie odwracam głowę, a moim oczom ukazuje się zmartwiona twarz. Ma zielone, małe oczy, nieproporcjonalnie wielkie usta,

a włosy przepełnione są pojedynczymi nitkami siwizny. Mimo to, dla większości mógłby wydawać się naprawdę atrakcyjnym mężczyzną. Jednak dla mnie jest niczym brat, osoba, której mogę powiedzieć absolutnie wszystko. To właśnie on pierwszego dnia na komendzie wyciągnął do mnie rękę, nie zważając na prześmiewczy wzrok innych. To właśnie on był przy mnie, gdy pochowałam Eljaha. To właśnie on woził Elodie do przedszkola, gdy nie byłam w stanie podnieść się z łóżka. To właśnie był Ezra. Wciąż drżącymi rękoma podaję mu list. Analizuję jego treść, jednak zajmuje mu to znacznie mniej czasu niż mnie. Przełyka głośno ślinę i lekko odchrząkuje.

– To niemożliwe, Abigail. Przecież Elijah nie żyje. On nie mógł porwać Elodie... – mówi niepewnym głosem. Na co ja tylko patrzę na niego zaszklonymi oczami. Biorę głęboki wdech i mówię:

– A co, jeśli to prawda? Co, jeśli źle zidentyfikowałam zwłoki? W tym wypadku brało udział mnóstwo ludzi, wielu straciło życie, a twarz, jaką wtedy ujrzałam na stole była tragicznie zmasakrowana. Co, jeśli Elijah żyje? I porwał Elodie, by zemścić się za to, że przeze mnie stracił pracę. I że chciałam rozwodu.

– Abby, twój mąż był narkomanem i pracował pod wpływem. Brał odpowiedzialność za pasażerów autobusu. Zrobiłaś to, co słuszne. Powinien się cieszyć, że jego szef nigdzie tego nie zgłosił, a tylko go zwolnił. Inaczej nie dość, że straciłby robotę, to jeszcze wylądowałby za kratkami.

Jego słowa dodają mi trochę otuchy, jednak nadal nie wiem, kto wysłałby taką wiadomość. Reporter szukający sensacji? Sprawa trafiła do mediów dwa dni temu, więc wydawałoby się to możliwe. Jednak w jaki sposób ten dziennikarz miałby z tego skorzystać? Przecież nie zrobił mi zdjęcia w momencie, gdy odkryłam tę wiadomość. Poza tym, skąd mógłby o tym wiedzieć? O wypadku było naprawdę głośno, wzięło w nim udział ponad siedem samochodów, jednak nigdzie nie została zamieszczona informacja, że zginął w nim mąż policjantki. Spoglądam na stolik kawowy. Ezra przegląda resztę papierów i kręci niezadowolony głową.

– Od jak dawna nie sprawdzałaś skrzynki? – pyta, lecz sam dobrze zna odpowiedź. Od pięciu dni, od pięciu cholernych dni. Odkąd Elodie, moja ośmioletnia córka, została porwana, nie jestem w stanie zrobić nic poza szukaniem jej. W dzień wraz z ekipą poszukiwawczą szukam jakichkolwiek poszlak, które choć w niewielkim stopniu mogłyby doprowadzić mnie do Elodie. Nocą zaś przeglądam zapisy z kamer w poszukiwaniu śladu dziewczynki. 

W pewnym momencie Ezra patrzy, wstaje i zaczyna otwierać kopertę. 

– Ten jest bez adresu. Czysta koperta, żadnego nazwiska czy choćby imienia.

– To pewnie jakieś ogłoszenie. O zbiórce ubrań czy starej elektroniki. Wrzucają je masowo do każdej ze skrzynek – odpowiadam. Mimo to Ezra otwiera kopertę i wyjmuje jej zawartość. A mnie szokuje. Tętno przyspiesza jeszcze bardziej niż wtedy, gdy przeczytałam list. Zamykam oczy, jakby chcąc odepchnąć, to co zobaczyłam, w niepamięć. Jakbym chciała, żeby okazało się tylko iluzją. Jednak to, co widzę, jest prawdziwe. Ezra trzyma w ręku mały pukiel rudawych włosów, związanych białą kokardką. Rudawych włosów mojej, ślicznej Elodie. Wyrywam mu je i, jakby działając automatycznie, przykładam je do twarzy. Wciąż pachną cukierkowym szamponem, którego El używa od dwóch lat. Uśmiecham się na wspomnienie o tym, jak stwierdziła, że nie będzie myć włosów, gdy kupiłam jej inny. Stwierdziła wówczas, że woli mieć robaki, niż skorzystać z innego szamponu.  Z zamyśleń wyrywa mnie stanowczy głos Ezry:

– To nie był Elijah, Abby.  Ten list jest zapewne z początku poszukiwań. To ktoś kompletnie inny, to jakiś psychol.

Niepewnie wyciąga drugą rzecz, która znajdowała się w kopercie. Wcześniej nawet jej nie zauważyłam. Chwytam kartkę i czytam na głos:

– Cześć, Abby. Nie wiem, czy mnie pamiętasz, ale niespełna rok temu odebrałaś mi moje jedyne dziecko. Mojego kochanego synka. Wylądował przez ciebie w więzieniu, gdzie odebrał sobie życie. Przez ciebie. To ty zabiłaś mojego synka. Ale nie będę ci dłużny. Mam tu tę twoją smarkulę i chętnie pokażę ci, jak – robię pauzę. Nie jestem w stanie przeczytać reszty. Patrzę tylko na róg kartki. Dzisiejsza data, godzina i adres. Adres, w którym ten zwyrol przetrzymuje moją córkę. Gniotę kartkę i ciskam nią w róg kanapy. Dokładnie wiem, kto za tym stoi. Rober Traver, czyli dwudziestoparoletni handlarz narkotyków. Przez niego życie straciło kilku nastolatków. Byłam z siebie cholernie dumna, gdy proces dobiegł końca,

a sędzia odczytał wyrok. Po około trzech miesiącach komendant przekazał mi, że chłopak powiesił się w swojej celi. Tylko on znał przyczynę. Czy zabiły go wyrzuty sumienia? Czy perspektywa spędzenia wielu lat w kiciu? Tego już się nie dowiemy. A teraz najwyraźniej jego ojciec pragnie zemsty. Lecz nie wie, że ja również jej chce.


Ezra siedzi w samochodzie. Cudem ubłagałam go, by nie wzywał posiłków. Załatwię to sama. Zapewne domyśla się, co mam zamiar zrobić, jednak nie sprzeciwia się, nie próbuje mnie powstrzymać. Wie, że i tak to zrobię, że jest to nieuniknione. Jesteśmy tylko we troje

w tej opuszczonej fabryce. Ja, on i Elodie. Wchodzę do jednego z pomieszczeń i wtedy ich zauważam. Rude włosy ma spięte w luźnego kucyka, oczy podkrążone i opuchnięte od płaczu, a usta zaklejone taśmą. Natomiast on prezentuje się nienagannie. Ma na sobie ciemnogranatowy garnitur i krwistoczerwoną muszkę. Trzyma Elodie mocno i pewnie. Patrzy na mnie przenikliwym wzrokiem. Wytrzymaj jeszcze troszkę, córeczko. Mamusia ci pomoże, El. Obiecuję.

– Witam, szanowną panią policjant! Mam nadzieję, że jest pani - mimo wszystko - mądrą osobą i przybyła pani sama. Myślę więc, że możemy zacząć przedstawienie. Proszę zostać na miejscu i nie wchodzić na scenę! – mówi rozpromieniony, a ja zaczynam dostrzegać podobieństwo do syna. Ma ten sam diaboliczny uśmiech. Nagle wyciąga coś błyszczącego

z kieszeni. W tym samym momencie moja ręka sięga po pistolet. Elodie piszczy na tyle, na ile pozwalają zaklejone usta, gdy mężczyzna przykłada jej chłodne ostrze do szyi. Zaczyna coś mówić, lecz ja już nic nie słyszę.

On nie wie, że zrobię wszystko, by chronić moją śliczną Elodie. Naciskam spust. Słyszę głośny wystrzał, a moje bębenki mają ochotę wybuchnąć. Widzę, jak Traver osuwa się na ziemię, a wraz z nim mój mały promyczek. Moja śliczna Elodie...

pomaranczka

Pin It





Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Materiały Urzędu Miasta

informacje starostwa powiatowego

TIT - Tomaszowski Informator Tygodniowy
Agencja Wydawnicza PAJ-Press

ul. Długa 82
97-200 Tomaszów Mazowiecki,
tel. 44 724 24 00 wew. 28 (biuro ogłoszeń)
tel. kom. 609-827-357, 724-496-306

WYRÓŻNIONE

– śpiewa w spocie kampanii skierowa...

– przekonywać będzie specjalistka d...

Akcja "Karma wraca", która odbyła s...

Kościółek w Białobrzegach, który je...

22 marca w Sangrodzu w gminie Ujazd...

382.339,37 zł – tyle wynosi ostatec...

Na dwa dni Arenę Lodową "przejmą" p...

Zygmunt Musiał z Wąwału służy w str...

Są przeznaczone dla dzieci, a odbęd...

Jak już informowaliśmy, do wakacji ...

NAJNOWSZE

Dużo emocji, łez wzruszenia i rados...

To wydarzenie Miejskiej Biblioteki ...

– przekonywać będzie specjalistka d...

Podczas niedawnego remontu w PTT Gr...

Są przeznaczone dla dzieci, a odbęd...

Ich siódma edycja odbędzie się w pi...

Lucjan, emerytowany aktor teatralny...

Jak już informowaliśmy, do wakacji ...

Prace przy budowie nowego ronda u z...

Samorządowe Kolegium Odwoławcze uwz...

 

Stan jakości powietrza według Airly
TOMASZÓW MAZOWIECKI