Krótki okres, z kulminacją finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, dał nam poczucie wspólnoty narodowej, radości i... nadziei.
Tej nadziei 25 lat temu nie dano ośmioletniej Kasi chorej na białaczkę. Pytała: "Babciu! Czy ja muszę umrzeć?". Zmarła (o ironio!) w pierwszy dzień wiosny. Rozwój medycyny, a w tym przypadku mobilizacja i ofiarność społeczeństwa, wielu dzieciom, takim jak Kasia, uratują życie.
Radość, z mieszanymi uczuciami, przynosi też łagodna zima. W słoneczny dzień wybrałam się na Niebieskie Źródła – pusto: ani ludzi, ani ptaków. Przyjaciółka pyta: "Gdzie się podziały kaczki?". Nie wiem, chyba poleciały na wycieczkę krajoznawczą, ale już są. To "gdzie się podziały..." otworzyło klapkę ze słowami piosenki Wojciecha Gąssowskiego: "gdzie się podziały tamte prywatki..., gdzie tamten świat..., gdzie się podziały nasze wspomnienia tamtych szalonych wspaniałych lat". Lubię sięgać do wspomnień, podobno wielu z Państwa wspomina razem ze mną, szczególnie te dobre chwile, kiedy czuliśmy się bezpieczni i spokojni.
Jako uczennica starej "dziesiątki" wraz z innymi dzieciakami sadziłam las na Kaczce. Może dlatego boli mnie każde wycięte drzewo, przyprawia o dreszcz każda świeża poręba. Coraz więcej ludzi patrzy na drzewa jako na drewno albo przeszkodę w planowanej inwestycji. Coraz więcej betonu, asfaltu, nawet na rekreacyjnych działkach. Święty Franciszek, który obchodził swoje imieniny 29 stycznia, zapewne oburza się na to, jak ludzie traktują przyrodę. Miłośnik natury, a szczególnie zwierząt, odrzucił dobrobyt, aby, poprzez ubóstwo i kontakt z przyrodą, wzbogacić się duchowo. Na Maderze, w Funchal, jest piękny park jego imienia. To chyba najwspanialszy pomnik, troskliwie pielęgnowany, sławiący poprzez zieleń, kwiaty i drzewa skromnego, szlachetnego człowieka. Myślę o św. Franciszku i jego widzeniu świata, kiedy słyszę o nożownikach, o zamordowanym prezydencie Gdańska, groźbach pod adresem Jerzego Owsiaka. Gdzie się podział pokój i spokój? Straszy nas Putin, puszy się Łukaszenka, faszystowskie gesty wykonuje najbogatszy na świecie człowiek. Chyba wyrzucę telewizor i odłączę radio. Jak struś – głowę w piasek, tylko to niczego nie zmieni. Lepiej już wybrać się do lasu albo na Niebieskie Źródła, wyciszyć w kontakcie z przyrodą, ona uczy i daje pogodę ducha. Jeśli my, żyjący tu i teraz, pójdziemy chociaż trochę śladami św. Franciszka, może nam i naszym bliskim będzie żyło się lżej?
Emilia Tesz