Słyszę, że jestem – jesteśmy bogaci.
W radiu i telewizji nader często powtarza się komunikat (reklama) Narodowego Banku Polskiego, zawierający informację o zasobach złota, które stawiają Polskę w światowej czołówce. W rozwoju gospodarczym wyprzedzamy kraje Zachodu i zawdzięczamy to prawdopodobnie dbałości NBP o wartość polskiej złotówki. Czuję jakieś rozdwojenie jaźni, bo przecież prezes najważniejszego banku jest profesorem, i to nie byle jakim – ukończył uczelnię w czasach, kiedy jeszcze nie kupowało się dyplomów. Tradycja nakazuje mi szacunek, wiarę w treści, które głoszone są za jego przyzwoleniem. A rozum, doświadczenie? Średnia pensja Polaka jest dwa razy niższa od unijnej, zajmujemy piąte miejsce od końca, a jednak udaje się nam wyprzedzić Zachód. Polak potrafi: ugotuje zupę na gwoździu, z niczego zrobi coś, z nieszczęścia – dobrobyt, oczywiście – nie swojego. Wystarczy wspomnieć o prywatnych gabinetach lekarskich, dochodach aptek, hurtowni leków i potentatów – firm farmaceutycznych. Nawet nasz szpital, co dziwne, jest dochodowy. Widać dobrze gospodarują, oszczędnie. Na czym oszczędzają? Z własnego doświadczenia wiem, że m.in. na nocnej i świątecznej pomocy – w dwóch przypadkach kierowano mnie do Piotrkowa. Dyżury, nawet te pod telefonem, kosztują, także kieszeń i zdrowie pacjenta.
Jesteśmy bogaci, więc dlaczego na wiele rzeczy nas nie stać? Dlaczego rezygnujemy niekiedy z drogich leków, z lepszego gatunku mięsa, z okazjonalnych przyjęć? Dlaczego Tomaszowa od lat nie stać na ratowanie zabytków, perły – pałacu Piescha? Andrzeju! Ja bym temu draniowi, co doprowadził piękny, zabytkowy obiekt do takiego stanu, nie dała nawet złotówki, bo ona ma symboliczny wymiar. Za niszczenie narodowego dobra należy mu się zapłata z resortu sprawiedliwości. A temu, kto sprzedał pałac, nakazałabym fizyczną pracę przy jego odbudowie, i to tylko jako najłagodniejszą formę zadośćuczynienia za uczynioną miastu szkodę.
Wracając do wątpliwości, czy jesteśmy bogaci: chyba tak, bo spacerując po lesie, widzę coraz więcej butelek. Pogoda sprzyja, pecłonki rosną jak szalone, obudziły się podgrzybki, a mnie tam nie będzie... Na jakiś czas znikną też felietonowe pogwarki. Zatem: do przeczytania!
Emilia Tesz